W Poznaniu prowadzimy dwa Domy Świętego Łazarza – Domy dla osób wychodzących z bezdomności i nałogów. W każdym jest 9 miejsc. Osób potrzebujących jest jednak więcej. To trudna decyzja kiedy człowiek potrzebujący dzwoni do mnie z zapytaniem czy jest miejsce w Domu Świętego Łazarza, bo za chwilę kończy on terapię na oddziale leczenia uzależnień i nie ma gdzie pójść. Przez alkohol stracił wszystko: rodzinę, pracę, dom, samochód. W końcu znajdując się na samym dnie postanowił odbić się, zapragnął zmienić coś w swoim życiu. Wie, że nie da rady sam. Rozpoczął więc od terapii leczenia uzależnień. Alkohol w jego życiu to uzależnienie, kajdany, demon – jakby to nie nazwać skutki są tragiczne. Siedząc upodlony na ulicy, w pustostanie, w lesie, na klatce schodowej – Bóg wie gdzie jeszcze – znajduje iskierkę nadziei: a może tym razem się uda?! Zgłasza się po skierowanie na terapię, zapisuje się, czeka. Na ten dzień musi się przygotować. Aby być przyjętym na oddział leczenia uzależnień (OLU) musi być wyzerowany. A przecież to nie jest proste. Dlaczego wpadł w uzależnienie? Są różne powody. Teraz nie jest to ważne. Najważniejsze jest, aby pomóc temu człowiekowi, który stawia kolejne kroki ku trzeźwości. W końcu kończy terapię i dzwoni do mnie, bo jak słyszał może znaleźć tu zakwaterowanie. I słyszy w słuchawce: niestety nie mamy miejsc. Pierwsza myśl: po co się starałem? Gdzie się podzieje? Przychodzi bezsens. Zniechęcenie. Może wrócić do swojej gminy: do schroniska dla bezdomnych. Ale nie chce. Nie chce wracać do miejsc, które przypominają mu o alkoholu, nie chce wracać do miejsc w których został raniony i sam ranił innych. Nie chce spotkać osób, które zranił i które zraniły jego. Nie chce spotkać osób z którymi pił alkohol. Ale gdzie ma iść? Kolejna myśl: znów wrócę na ulicę.
To jedna z wielu sytuacji, które mogą się zdarzyć, gdy nasze Domy pękają w szwach. Na dzień dzisiejszy rzeczywiście nie mamy miejsc. Tylko od stycznia do kwietnia odmówiliśmy 7 osobom. Nie zostawiamy ich bez informacji, co mogą zrobić. Jednak czy znajdą siłę, aby dalej szukać, starać się, podjąć kolejny wysiłek po kończącej się terapii, aby znaleźć miejsce w którym zaczną życie na nowo?
Oczywiście jest wiele organizacji pozarządowych świadczących pomoc osobom w kryzysie bezdomności. Jednak zawsze mam dylemat odbierając kolejny telefon. A może powinienem przyjąć choć nie mamy miejsca? W końcu jest jeszcze kanapa w salonie, może da się wcisnąć jakiś materac na korytarz? Z drugiej zaś strony każdy potrzebuje kawałek swojego miejsca, intymności, kawałka DOMU. Już tylu osobom odmówiłem. Zadzwoniła kolejna. Już nie mogłem. Zgodziłem się. Zobaczymy jak to wpłynie na funkcjonowanie całej społeczności. Bo przecież najważniejsze jest pomóc człowiekowi.
Przychodzi mi również pytanie: a może by tak otworzyć trzeci Dom Świętego Łazarza? Może i tak. To bardzo potrzebne, niewątpliwie. Jednak kiedy o tym myślę serce pała, ale wątpliwość związana z kosztami otwarcia takiego domu (czynsz, kaucja, remont, wyposażenie) a potem jego utrzymanie znów wkrada się do mojego umysłu. Jaka jest odpowiedź? Na szczęście to nie ode mnie zależy podjęcie tej decyzji. Tylko od DOBREGO BOGA. Obym usłyszał, co ma do powiedzenia.
Maciej Białka (MB)
Prezes Fundacji Dobro się Niesie