deska ostatniego ratunku

Zastanawiając się jak scharakteryzować w krótki sposób to dlaczego Fundacja Dobro się Niesie powinna istnieć dalej pomyślałem o misji, którą prowadzimy, a ściślej o osobach w kryzysie bezdomności, którzy zgłaszają się do nas o pomoc. I tak powstał ten artykuł. Zapraszam.

Najdłużej jest z nami Sebastian. Dzisiaj jest Gospodarzem Domu nr 1. Ponad 2 lata temu zgłosił się do nas ze szpitala. Pamiętam, że od początku wyróżniał się pracowitością. Ale chciał znaleźć sobie pracę na której się zna i która sprawia mu przyjemność. I w krótkim czasie taką pracę podjął. Niestety po kilku miesiącach przyszedł czas głodu alkoholowego. Zapił. Ale nie zrezygnował z walki o siebie. Poszedł znów na terapię na oddziale zamkniętym. Po 8 tygodniach ponownie zakwaterowany w naszym Domu wrócił do swojej wcześniejszej pracy. Pan Paweł, który Go zatrudnia ma ogromne serce i nigdy nie zawiódł się na Sebastianie, dlatego nie zwolnił Go, gdy ten zapił i poszedł na terapię. Ponowna szansa. Do dziś Sebastian pracuje w tej samej firmie. Jako Gospodarz Domu ma obowiązki związane z codziennym funkcjonowaniem Domu. Odnowił swoje relacje z dziećmi, rodziną. Często odwiedza córkę i syna oraz wnuki, z których bardzo się cieszy.

Na pytanie dlaczego chcesz być w Domu Świętego Łazarza Sebastian często odpowiada: „bo to bezpieczne miejsce. Bo tu czuje, że żyje. Przyzwyczaiłem się do tych ludzi. Ja otrzymałem pomoc. Teraz ja chcę pomóc innym”.

Marcin również mieszkał w Domu Świętego Łazarza. Na początku było trudno przyzwyczaić się do regulaminu, porządków. Ale z czasem Marcin zaczął wchodzić w społeczność Domu. Po ukończonej terapii pracował w kilku firmach. Zmieniał zajęcia. W końcu znalazł swoje miejsce na dłużej. Zaczął spłacać swoje długi finansowe. Któregoś dnia na ulicy zatrzymała Go policja, trafił do aresztu. Chodziło o jakieś stare sprawy. Dobrzy Ludzie wpłacili za Niego kaucję. Marcin nie zapił. Nie zrezygnował z walki o siebie. Gdy otworzyliśmy trzeci Dom Świętego Łazarza został tam Gospodarzem Domu. Dziś już Go nie ma w naszym Domu – usamodzielnił się. Wynajmuje mieszkanie, pracuje. Odnowił kontakt z rodzicami. Stara się, aby mieć dobry kontakt z synem. Marcin odwiedza Domy Świętego Łazarza. Pamięta o nas.

Na pytanie co otrzymał w Domu Świętego Łazarza zazwyczaj odpowiada: „przede wszystkim odnalazłem siebie i Pana Boga – a przecież to wszystko co potrzebuje, aby być szczęśliwym”.

Drugi Marcin z Domu nr 3 ma już za sobą długą terapię. Prawie rok spędził na terapii w ośrodku MONAR. Doskonale wie na co jest chory. Zna techniki radzenia sobie ze stresem, a także potrafi opanować swoje emocje. Jest doskonałym organizatorem. Dlatego w miejsce Marcina został Gospodarzem Domu Świętego Łazarza nr 3. Bardzo dużo rozmawia z podopiecznymi. Mógłbym powiedzieć, że jest takim trochę terapeutą przez doświadczenie. Jest pracowity i odpowiedzialny. Ma świetny kontakt z córką. Zanim trafił do nas zmarnował wiele lat życia. Dziś je odbudowuje.

Na pytanie co najbardziej cenisz w Domu Świętego Łazarza odpowiada: „chęć pomocy, szansy, którą daje Fundacja”.

Mógłbym jeszcze wspomnieć o Grzegorzu, świetnym stolarzu, pochodzi z Trójmiasta. Grzesiu często mi mówił, że Jego rodziną są pracownicy Fundacji. To bardzo mnie wzruszyło. Wiem jaką ma sytuację rodzinną. Nie ma tam opcji powrotu. Mimo to Grzegorz się nie poddaje. Dom Świętego Łazarza traktuje jak własny.

Stanisław, Krzysztof, Janusz, Tomek, Mateusz, Przemek, Leszek, Jacek, Michał, Roman, Patryk, Mariusz, Łukasz, Wojtek, Remigiusz, Paweł, Robert, Tadeusz, Bartosz, Damian, Ryszard – to niektórzy nasi podopieczni, którzy walczą o swoje życie w naszych Domach. To nie są anonimowi ludzie. To nie są tylko podopieczni. Dlaczego? Bo budujemy relacje. Relacje dzięki, którym chce się czegoś więcej niż tylko trzeźwości. Relacja zawsze motywuje do działania. Czasami, gdy przychodzą głody alkoholowe często to relacja jest ostatnią deską ratunku.

Czy Domy Świętego Łazarza będą dalej istnieć?

Robimy wszystko co możemy, aby tak było. Dzisiaj mamy 30 podopiecznych na 42 miejsca. Aktualnie na terapii jest 5 osób, a kolejne dzwonią do nas z zapytaniem o pomoc (pisząc ten artykuł miałem kolejny telefon od Pani, która chce pomóc swojemu kuzynowi). Pracujemy często ponad normę: 1,5 etatu (Maciej cały etat, Iza pół) na tylu podopiecznych to zdecydowanie za mało. Ale nie poddajemy się! Wiemy, że jesteśmy często ostatnią deską ratunku dla naszych podopiecznych. A ostatnią deską ratunku dla Fundacji jesteś Ty, drogi czytelniku, bo z Twoją pomocą i materialną i duchową i wolontariacką będziemy mogli utrzymać naszą misję. Pomożesz?

Maciej Białka

Prezes Fundacji Dobro się Niesie

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top