Często słyszałem jak ktoś powiedział: pijak, menel, sam sobie jest winien, nie tylko siebie zniszczył, ale i całą rodzinę. Takie epitety możemy usłyszeć z ust kogoś, kto nie wie czym jest bezdomność. Dlatego warto szczególnie dzisiaj przybliżyć ten temat. Dzisiaj 14 kwietnia Dzień Osób Bezdomnych.
Gdy 3 lata temu rozpoczynałem pracę z osobami w kryzysie bezdomności byłem przekonany, że mogę pomóc każdej osobie, że wystarczy porozmawiać, podać kilka informacji, powiedzieć, że warto zmienić swoje życie. A nawet chciałem ewangelizować osoby bezdomne, bo uważałem się za przykładowego katolika. Gdy jednak rozpocząłem konsultacje, zacząłem poznawać historię moich podopiecznych, wchodziłem w ich świat: w ich lęki, traumy, przeżycia, złe i dobre decyzje, gdy zabierali mnie do swoich rodzin opowiadając co stracili, zrozumiałem, że nie terapia i praca – to dalszy etap wychodzenia z bezdomności. Najpierw potrzebna jest miłość.
Ktoś kiedyś powiedział, że miłość to obecność. Dlatego im więcej przebywałem wśród osób w kryzysie bezdomności tym więcej mogłem okazać im miłości. Tak! Bezinteresowna obecność w życiu drugiego człowieka może uleczyć wiele ran. I tak poznaje moich podopiecznych.
Tomek, niepełnosprawny, spotkaliśmy się na ulicy. Powiedział mi o nim pracownik socjalny z którym współpracuje. Zajrzałem do Niego jeden raz, drugi, trzeci. Czasami rozmawiał, a czasami milczał. Któregoś dnia siedząc na tej samej ławce powiedziałem, żeby zadzwonił do mnie, jeśli trafi na izbę wytrzeźwień. Wtedy odbiorę go z izby i zawiozę na terapię. Tomek nie wierząc, że to zrobię, gdy trafił na izbę zadzwonił. Po 15 minutach byłem pod izbą. Zabrałem go na detoks. Potem trafił na terapię. Potem go odwiedzałem, dużo rozmawialiśmy. Do dzisiaj nie pije.
Sebastiana poznałem, gdy był już w szpitalu. Chciał dostać się do Domu Świętego Łazarza. Ma niesamowitą pasję: uwielbia rolnictwo. Marzy mu się własne gospodarstwo rolne. Jest również wykwalifikowanym pracownikiem budowlanym. Ma rodzinę, dzieci. Miał wszystko. Dom, samochody, świetną pracę. Stracił wszystko. Pracował na delegacjach. Co raz dalej od rodziny i Boga. Zapijał co raz częściej samotność. Sam zgłosił się na terapię. Gdy ją skończył trafił do naszego Domu. Bardzo dobrze czuł się w naszym Domu. I coś pękło. Pojechał spotkać się z „byłą” żoną. I zapił. Nie wytrzymał emocji i uczuć. Ale nie schował się, nie uciekł, poprosił znów o pomoc. I od początku: detoks, terapia, praca.. Poświęciłem czas, aby znów mu pomóc. Bo przecież każdy popełnia błędy i każdy zasługuje na szansę. Nawet jeśli to kolejna szansa. Dzisiaj Sebastian jest trzeźwy, jest gospodarzem jednego z naszych Domów. Pracuje, kontynuuje terapię, ma świetną pracę i pomaga innym…alkoholikom.
Pewnego dnia zadzwonił telefon. Ktoś dzwoni aż z Trójmiasta. Panie Macieju – usłyszałem – trzeba pomóc bezdomnemu. Siedzi przed Kościołem, próbowaliśmy mu pomóc, ale nic nie działa. Co robić? Po kolei powiedziałem co trzeba zrobić, aby mu pomóc. Nawet z Gdańska przywieziono Go pod Poznań na detoks. Potem trafił na terapię. Po terapii do naszego Domu. To Grzegorz. Świetny fachowiec budowlany. Ma rodzinę, dzieci. Ale coś pękło w Jego sercu, coś poszło nie tak. Nie poradził sobie z tym i zaczął pić. Rodzina miała już dość. Trafił na ulicę, siedział przed Kościołem. Dzisiaj Grzegorz pracuje, jest trzeźwy, kontynuuje terapię, jest mieszkańcem naszego Domu. Poświęca często swój wolny czas, aby komuś pomóc w taki sposób jaki potrafi, szczególnie jeśli chodzi o prace remontowo-budowlane.
To tylko kilka historii. A jest ich nieskończenie więcej na ulicy. Ludzi, którzy stracili wszystko, bo coś poszło nie tak. Bo nie poradzili sobie z sytuacją życiową. Bo rodzice byli alkoholikami, bo sami stracili pracę, bo rodzina się rozsypała, bo zbankrutowała firma, bo złe decyzje podjęli, bo…. Tak można by mnożyć powody dlaczego ktoś trafił na ulicę. Jedno mogę podpowiedzieć: gdy zobaczysz na ulicy osobę bezdomną, pomyśl o niej, nie jak o pijaku, menelu czy obszczymurku, ale pomyśl, że to człowiek, który ma swoją historię. Tak jak ja i Ty. Bo stać go na błędy – tak jak mnie i Ciebie – i stać go na miłość – ale czy mnie i Ciebie na to stać?
Opracował: Maciej Białka, maciej@dobrosieniesie.pl